Nieoficjałki z BIM
Teraz to naprawdę gorąca wiadomość, z ostatniej chwili, niezwyczajna i wzruszająca, a dotyczy Orkiestry mandolinowej CAMPANELLA z Cekcyna oraz pewnej zacnej Pani. Nie mogę z nią poczekać do jutra, gdyż nie pozwoli mi na to superopiekunka grupy – pani Renata Danielewicz, troszcząca się o podopiecznych jak mama. Dlatego o ich muzycznej pasji i sukcesach opowiem, jak obiecałam oddzielnie, ale teraz muszę podzielić się z wszystkimi wiadomością, która wiele mówi i o zespole i o naszej publiczności. Otóż, dzisiaj podczas koncertu na Placu Teatralnym do zespołu podeszła pewna urocza Pani i wręczyła kierowniczce zespołu Annie Filipskiej piękną, zdobioną mandolinę - rodzinną pamiątkę, na której grał jej tato, jeszcze przed wojną. Niezwykły gest, chwytający za serce, docenienie talentu i pasji młodych muzyków i ich mistrzów. Taki jest BIM, takie wzbudza emocje, takich mamy melomanów i młodych artystów. Można to wszystko przeżywać osobiście. Zapraszamy na koncerty.
Dzieci i BIM
Będące stosunkowo nową tradycją Bydgoskich Impresji Muzycznych specjalne spotkania dla najmłodszych z artystami goszczącymi na festiwalu sprawiły, że podczas innych koncertów z roku na rok pojawia się coraz więcej maluchów z rodzicami, dziadkami czy starszym rodzeństwem. Ta edukacja muzyczna, połączona z wakacyjnym relaksem i poznaniem egzotycznych zespołów, kształtuje wrażliwość małych odbiorców i rozwija w nich potrzebę uczestniczenia w wydarzeniach kulturalnych, uczy odbioru muzyki poprzez zabawę, rodzi potrzebę własnej aktywności twórczej, ułatwia odkrywanie przyszłych pasji. Tegoroczne spotkanie BIM dzieciom poprowadziły jak zawsze wspaniałe panie animatorki - Dorota Tomaszewska i Dominika Kosińska (Pałac Młodzieży), ale tym razem miały wsparcie ze strony pani Edyty Zawadzkiej, związanej z Kozienicką Młodzieżową Orkiestrą Dętą FURIOSO. Panie organizowały rozmaite zabawy i animacje, zachęcały maluchy do włączania się do tańca, a nawet tworzyły dla dzieci strefę VIP-a /co specjalnie jeszcze nie kręciło malców/. Dzieci wykazywały się także własną inwencją i kreatywnością, wykorzystując rozmaite puzzle edukacyjne. Wielką atrakcją było zaproszenie milusińskich na scenę przez zespół folklorystyczny MEMELITE z Łotwy do wspólnego tańca. Tańcem zachwyciły też dziecięcą widownię dziewczęta z pałacowego zespołu BRAX VI, który kierowany jest przez panią Beatę Rewolińską oraz mażoretki z kolorowymi pomponami, towarzyszące orkiestrze FURIOSO. Artystki obu formacji, niewiele starsze od małych melomanów, bardzo im zaimponowały. Kto wie, może pójdą w ich ślady. Do Pałacu Młodzieży niedaleko, drzwi otwarte dla wszystkich. Zapraszamy we wrześniu. Oprócz artystycznych przeżyć, dzieci miały przygotowane przyjemności dla ciała. Od początku koncertu okupowały stanowisko Pani Moniki, która jak zawsze malowała twarze, a jej dziecięca asystentka Julka doradzała wybór wzoru z katalogu. I tak pełne wrażeń, roztańczone, rozbawione, z uśmiechniętymi i pomalowanymi buziami, z muzyką w głowie wracały maluchy z koncertu towarzyszącego Międzynarodowym Spotkaniom Muzykującej Młodzieży. Okazuje się, że dzieci też muzykują na BIM, są także bardzo wdzięcznymi i spontanicznymi odbiorcami muzyki.
Raz na ludowo... na BIM
* Podczas wieczoru narodowego udało mi się porozmawiać z panem Danielem Dziurką - choreografem pełniącym funkcje kierownika Zespół Pieśni i Tańca MAŁY ŚLĄSK z Radzionkowa, który obchodzi jubileusz 40. lecia działalności. Ten utytułowany zespół występował w całej Europie, a także USA, Meksyku, Chinach, Korei Południowej i na Madagaskarze. Trudno się dziwić - współpracuje formalnie z Zespołem Pieśni i Tańca Śląsk. To legendarny Stanisław Hadyna pozwolił ówczesnemu zespołowi używać nazwy MAŁY ŚLĄSK. Od tego czasu realizują wiele wspólnych projektów, a najzdolniejsi artyści amatorzy trafiaj do Śląska. Ostatnio oba zespoły wspólnie wystąpiły w Pałacu Prezydenckim w ramach uroczystości obchodów stulecia wybuchu Pierwszego Powstania Śląskiego.
* LUBUSKI ZESPÓŁ PIEŚNI I TAŃCA IM. L. FIGASA z Zielonej Góry to wielopokoleniowa grupa folklorystyczna, której członkowie mają od 6 do 83 lat /tak , tak/. Przekaz tradycji i umiejętności jest bezpośredni, oparty na mistrzostwie i autorytecie. Ponieważ ze względów historycznych jego członkowie pochodzili z różnych regionów Polski, ich repertuar od początku był bardzo zróżnicowany kulturowo i dostosowany do wieku wykonawców. Oprócz tańca i śpiewu wykonuje także folklorystyczne scenki obyczajowe. Z bogatym repertuarem odwiedził już Brazylię, Meksyk,USA, Kanadę, Tajwan i Chiny. My mogliśmy oglądać ciekawie zaaranżowane scenki ludowe, piękne łowickie i góralskie stroje oraz przypominaliśmy sobie, podśpiewując pod nosem, dawne ludowe przyśpiewki.
* Zespół folklorystyczny MEMELITE z Łotwy zwrócił uwagę bardzo oryginalnymi strojami, a także ciekawymi układami choreograficznymi - z chustami i sznurami. Ich folklor różni się od innych prezentacji, wnosząc swój niepowtarzalny rys.
* Na pewno w swoich strojach i w nakryciach głowy i z karkołomnymi skokami i wyskokami w choreografii przeszli swoistą szkołę przetrwania, występując w tym najgorętszym od lat dniu w Polsce, a może i w Europie. Hart i waleczność, które wyrażają ich tańce, tym razem był im niezbędne, by zaprezentować swoje umiejętności przed bydgoska publicznością. Przecież po to przyjechali, musieli dać z siebie wszystko, i dali - zespół folklorystyczny HERETI z Gruzji powrócił do Bydgoszczy po dziesięciu latach. Zebrało się im na wspominki, pamiętają wieczór narodowy w plenerze - i tu opinie prowadzących zespół małżonków są podzielone. Sopio Tkemaladze zachwyciła się spontaniczną wspólną zabawą młodych w wielkiej sali sportowej w SP31, w której odbywał się tegoroczny wieczór narodowy; z kolei jej mąż Kakha Kobakhidze z rozrzewnieniem przypomina sobie zabawę w stanicy nad Brdą, pod rozgwieżdżonym niebem. Tak czy inaczej, to właśnie ta wspólnota rozbawionej, wielokulturowej młodzieży, dzielącej się talentami i umiejętnościami, z wielką młodzieńcza potrzebą zabawy, radości, śpiewu i tańca, a teraz jeszcze uwiecznienia tej fiesty zdjęciem czy selfie, jest istotą Międzynarodowych Spotkań Muzykującej Młodzieży. Sofia zauważyła, że nowością jest też plenerowy koncert inauguracyjny – zachwycił ją, nawet, gdy o nim opowiada, dreszcze przechodzą po jej skórze. Trochę im żal, że nie mogli wystąpić w konkursie, ale w Gruzji folklor, to głównie taniec, prawie nie ma w ich regionie ludowych instrumentalistów. Na harmonii gra tylko jeden muzyk. Jednak najważniejsze, że mogli pokazać się bydgoszczanom, poznać wielu nowych ludzi, zaprzyjaźnić się. Mają tu do kogo wracać, nie zdążyli też obejrzeć całego miasta, a bardzo przez te lata wypiękniało. Na pewno więc przyjadą na kolejny BIM... pod warunkiem, że w Polsce zacznie obowiązywać siesta.
* Bez wątpienia Węgrzy, chociaż południowy kraj, również znosili nasze upały z trudem. Byli już na BIM 8 lat temu. Cieszą się z powrotu. Wszystko tu wypiękniało. Tylko organizacja i klimat Festiwalu taki sam – super!super!super! Sami też są super. Wszystko jest na tak - jedzenie, ludzie, inne zespoły. Najważniejsza jednak jest publiczność i koncerty Przyjaźni, mili. W muzykę wkładają całe serce. Znany nam już Andreasz wszystko dla nich skrzętnie filmuje, by mogli powracać we wspomnieniach do przeżytych tu chwil. A Andreasz, który często przyjeżdża do Bydgoszczy z wizytą prosił, żeby napisać, że między innymi pokochał Polskę za pierogi. Jednak moje oko podpowiada mi, że wraca tu z zupełnie innych powodów, chociaż pierogi są rzeczywiście naszą kulinarną wizytówką. Ciekawe, co o tym myśli Maja, pilotka grupy węgierskiej.
* Swoimi kolorowymi, egzotycznymi strojami, zwracał w mieście uwagę wszystkich - zespół folklorystyczny z Turcji kierowany przez Yasara Yilmaza, to jedna z atrakcji 42. Bydgoskich Impresji Muzycznych. Są podobno bardzo, bardzo sympatyczni. Na nich z kolei ludzie, zespoły, miasto i cały Festiwal zrobiły ogromne wrażenie. Nie chcą wyjeżdżać, a ich pilotki – Marcelina Mikołajczyk i Julia Kopras nie wyobrażają sobie chwili rozstania. Tak bardzo się zżyli i polubili. W trakcie wieczoru narodowego Marcelina i Julia w stołówce, gdzie serwowano tradycyjny poczęstunek po polsku, z nostalgii, że wszystko się kończy, że wkrótce trzeba będzie powiedzieć: do widzenia, pogrywały nostalgiczną nutę na pianinie. Natychmiast, na dźwięk muzyki zbiegła się muzykująca młodzież z kilku krajów - Rosjanki z WASABI przejęły pianino, zaczęły grać Mamma z Bohemian Rapsody Friediego Mercury i znowu zakrólował uniwersalny język, oficjalny język BIM – muzyka. Nagle, Rumunii, Węgrzy, Rosjanie Polacy, i kto tam jeszcze, dołączyli do tej improwizacji – dzieci, młodzież i dorośli - bez dyrygenta, harmonijnie z całego serca śpiewali i radowali się sobą. Chyba dziewczynom nie ułatwiło to myśli o pożegnaniu, ale za to będzie co wspominać przez rok. Bo oczywiście chcą pomagać na kolejnym BIM.
Nieoficjałki z BIM
Mimo, że pogoda się trochę załamała /nie ma jeszcze co narzekać, jest właściwie takie dawne normalne lato/, ale nasi goście jakby tego nie zauważyli. Planów nie zmieniali. Są zahartowani;wyruszyli więc na wycieczki, nad wodę i na wodne szlaki:
* Pilotka chóru młodzieżowego SPIGO z Łotwy - Maja Behrend, zanim opowiedziała o wypoczynkowych wypadach swoich podopiecznych, wychwalała grupę za świetną znajomość angielskiego, za zdyscyplinowanie, punktualność, za to, że są niezwykle sympatyczne i za ich wspaniały występ. Powiedziała też, że warsztaty chóralne są super!, że pani dyrygent Liga Celma-Kursiete zostawiła z wrażenia w Akademii Muzycznej teczkę z nutami, ale przecież wszystko, co się zgubi, musi się znaleźć; i tak też się stało. Niezwykle elokwentne są te nasze pilotki i bardzo przywiązane do grup /aż strach pomyśleć o chwili rozstania/. W końcu dowiedziałam się również, że chór wybrał się na rejs tramwajem wodnym. Po pracowitym dniu taki relaks to dobra rzecz - zwiedzanie bez wysiłku. Na ten sam pomysł wpadli również artyści z węgierskiej grupy folklorystycznej, ich również można było zobaczyć na przejażdżce po Brdzie. Natomiast ich rodacy z chóru wypuścili się aż do Pieczysk za namową pilotki, dla której to miejsce jest takim wakacyjnym rajem dzieciństwa /Oj, piloci wzięli zwiedzanie w swoje ręce - szkoła pani Ewy/. Postanowiła odbyć z nimi sentymentalną podróż nad Zalew Koronowski. Pani Dorota Jankowska - ich tłumaczka, uwieczniła na zdjęciu swoją pilotkę na ukochanym drzewie z dzieciństwa, na które rokrocznie się wdrapywała. Podobną fotografię zabierze na Węgry jedna z odważnych chórzystek, tyle, że ze swoim wizerunkiem. Drzewo naprawdę piękne, rozłożyste. Teraz to miejsce również dla naszych gości będzie pełne dobrych wspomnień. Zanurzyli nawet, mimo chłodu, nogi w bardzo ciepłej wodzie Zalewu Koronowskiego, popatrzyli na żaglówki, na piękną okolicę, i z pewnością będą chcieli powrócić tam na dłużej. Wystarczy przyjechać na kolejny BIM.
* Mały Śląsk, mimo iż było trochę chłodnawo, bardzo dobrze wspomina wyjazd nad Jezioro Jezuickie do Prądocina. Naprawdę wszyscy mają wielką klasę. Żadnego narzekania na pogodę, na ciśnienie. Ot, młodość i gorące, artystyczne dusze.
* Oba zespoły z Turcji obejrzały z dr Ewą Puls rozmaite zakątki miasta. Byli wprost zachwyceni. Zrobili niezliczoną ilość zdjęć, które wysłali do bliskich, dzieląc się z nimi radością i podziwem. Będą mieli także piękne pamiątki na czas wspomnień. To nie są puste słowa powtarzane jak mantra: zachwyceni Bydgoszczą, zachwyceni Bydgoszczą, to twarde fakty, potwierdzone z dwóch niezależnych źródeł – od samej pani dr Ewy Puls i od oczarowanej z kolei zespołem Tureckim ich pilotki /naprawdę pożegnanie będzie bolało/. No i dowodem zauroczenia są jeszcze te fotografie.
* W tym ogólnym zachwycie nad Bydgoszczą, w tej beczce miodu.. nagle łyżka dziegciu. Otóż, w osłupienie wprawili panią Ewę Łotysze, którzy zażyczyli sobie obejrzenie Starego Miasta. Gdy po przejściu przez cały staromiejski szlak wycieczka dobiegała końca, goście zapytali, kiedy pójdą na Stare Miasto. Ktoś inny nie wiedziałby co odpowiedzieć, ale nie historyk - dr Ewa Puls. Otóż, bydgoska Starówka jest rzeczywiście z późniejszego okresu - zaczęła .............. Zrozumiałe, że ta wyprawa trochę się przedłużyła.
Koncert w klubie Eljazz, koncert konkursowy, część IV
Wiele kultur, temperamentów i stylów artystycznych – jeden muzyczny świat Bydgoskich Impresji Muzycznych
Talenty, pasja, profesjonalizm i radość muzykowania.
* Ciekawa jest historia powstania Zespołu wokalno-instrumentalnego WASABI z Rosji. Tworzą go studenci pierwszego roku koledżu muzycznego w Kaliningradzie, uczący się na różnych kierunkach, prezentujący z sukcesem indywidualnie swoje umiejętności na różnych przeglądach i w konkursach. Manager grupy pani Wiktoria Tiunajewa dwukrotnie z zespołami z tej szkoły gościła na BIM. Tym razem postanowiła stworzyć grupę instrumentalną ze słuchaczy pierwszego roku z myślą o udziale w BIM. Pomysł przedstawiła młodzieży, opowiedziała o naszym Festiwalu, zachwaliła jego formułę i urok Bydgoszczy i … czekała. Po trzech miesiącach obecny kierownik grupy Fedor Pavlovich Prokopenko przedstawił jej osoby tworzące zespół. Do instrumentalistów dołączyły wokalistki /znakomity głos solistki/, później dla kolorytu choreografowie. I tak powstały układy taneczne Carmen i Funk, które stanowią kulminację ich występu. Podczas koncertu w Eljazzie soliści, mimo tropikalnych warunków i niewielkiej sceny, zachwycili publiczność opowiedzianą tańcem historią. Milona Litwinowa tańczy od trzeciego roku życia, a teraz jest jednocześnie słuchaczką collegu i trenerką; podobnie Roman Zubricki ma siedemnaście lat, sam uczy się tańca baletowego, ale trenuje już innych. Oni wszyscy skupieni są na muzyce – ich praca jest ich pasją. Mogą i chcą występować wszędzie. Tłumaczka grupy pani Marta Nowaczyk – sama artystyczna dusza, tańcząca w Zespole Pieśni i Tańca Ziemia Bydgoska- rozumie ich potrzebę ekspresji. Opowiedziała mi o spontanicznym występie przy rzeźbie Wędrowiec na ulicy Gdańskiej, który zgromadził spora grupę odbiorców. Mieli nawet wspólny pomysł, by zrobić dla przechodniów mini warsztaty salsy. Niestety, wiadomo na Bydgoskich Impresjach Muzycznych tak wiele się dzieje, iż nie dało się wygospodarować czasu, ale pomysł był bardzo interesujący. Kto wie. Może następnym razem. Wiktoria Tiunajewa, która podziwia organizatorów imprezy za profesjonalizm i stwarzaną niepowtarzalną atmosferę, na pewno chcę przywieść do Bydgoszczy kolejnych młodych artystów, ale jeszcze nie wie przed kim postawi to wyzwanie. Zmieniają się roczniki, opuszczają szkołę, ale pamiętają najlepsze wspólnie przeżyte chwile, także te związane z pobytem na naszym Festiwalu. Jest on wyjątkowy dlatego, że tu spotykają się jako ludzie i jako muzycy, nie ma żadnych podziałów, bo łączy ich pasja i miłość do muzyki. Wiktoria opowiada o tym, jak wieczorami rozmawiają z artystami z Gruzji, z Ukrainy o swoich pasjach, jak wzajemnie wszyscy oglądają swoje występy. Właśnie ta wielokulturowość, wielość stylistyk i gatunków muzycznych jest największą silą Międzynarodowych Spotkań Muzykującej Młodzieży. Przed koncertem wysłała wiele fotografii do tych absolwentów, którzy byli na BIM przed laty i występowali w Eljazzie. Wzruszyli się oglądając miejsce, w którym przeżyli ważne chwile i doznania artystyczne. My także pamiętamy zespoły Rosyjski styl i Brevis. Ciekawe jaki pomysł na nowy zespół ma Wiktoria. Jestem pewna, że znowu pojawi się z jakąś oryginalną formacją i będzie wysyłała pamiątkowe zdjęcia muzykom z WASABI, którzy będą już gdzieś daleko robili kariery.
*Oblegani przez rówieśników, wyklaskiwani na koncertach, owacyjnie przyjęci przez publiczność, niczym gwiazdy pop pozują do zdjęć wielbicielkami i wielbicielami ich muzyki. Po dostojnym polonezie na prawie 300 międzynarodowych par podczas wieczoru narodowego, to oni - zespół wokalny WOODPECKER VOCAL BAND z Chin, wprowadzili moc i rozkręcili całą zabawę do temperatury wrzenia. Z trudem przebiłam się przez grupę fanów, by zapytać o wrażenia z pobytu w Bydgoszczy. Bardzo chętnie i żywiołowo odpowiadali, a równie spontaniczna ich pilotka Małgosia Zielińska próbowała nadążać z tłumaczeniem. Przede wszystkim są w szoku, że wszyscy mówią im na każdym kroku; dzień dobry, że są tak serdeczni. Czuje się naprawdę więź między Ningbo i Bydgoszczą, która ich zachwyciła. Dzięki Małgosi, która ich oprowadzała, poznali też ciekawą historię miasta / No proszę! Kolejny młodzieżowy przewodnik. Brawo! /.Wszystko i wszyscy im się tu podobają. Oni też zrobili furorę, nie tylko występami, ale swoją radością, skromnością i pozytywną energią. Mimo, że są tu dla młodych idolami, zupełnie nie gwiazdorzą.
O tym, że nasi goście z Holandii są niezwykle sympatyczni, podoba im się profesjonalizm i klimat / nie mówimy o pogodzie/ BIM już wspominałam. Podczas koncertu w Eljazzie, można było przekonać się z jaką swadą prowadzili koncert i jaki mieli świetny kontaktem ze słuchaczami, których bardzo szybko i z łatwością włączyli do wspólnej zabawy. Swoboda, radość muzykowania widoczne byly I u młodych artystów , jak u kierowników zespołu Paula Luijkx, Stephana Lemsa. Najpierw podbili serca ciekawą aranżacja hymnu BIM, któremu nadali oryginalne brzmienie. Wystarczył im jeden dzień, by przygotować ten utwór. Później grali znane kawałki, które podrywały do śpiewu i tanecznych ruchów publiczność, mimo iście tropikalnej atmosfery panującej w klubie. Prowadzący zażartował, że w harmonii do pogody, zagrają wolny utwór w stylu soul. I zagrali fragment Preludium e- moll Fryderyka Chopina w wersji popkulturowej. Bardzo miły gest wobec gospodarzy, co pokazało ich subtelne poczucie humoru, luz, ale i szacunek dla innych kultur, dla organizatorów imprezy. Bardzo wszystkim spodobały się ich koszulki z ciekawym logo zespołu i napisem Bydgoszcz 2019. Kolejny miły smaczek. Holendrom bardzo podobała się wielokulturowość Festiwalu -zaskoczyła ich bardzo pozytywnie różnorodność stylistyczna zespołów, ilość uczestniczących formacji, reprezentujących wiele krajów. U nich w mniejszym stopniu pielęgnuje się tradycyjną kulturę, tym bardziej formuła BIM wydała im się interesująca. Oni byli żywą reklamą radości muzykowania, bawili się graniem, dialogiem ze słuchaczami, kontaktem z innymi muzykami, wymianą doświadczeń, poznaniem innych tradycji artystycznych i stylów życia. A przecież ten wymiar Międzynarodowych Spotkań Muzykującej Młodzieży jest także ich istotą. Kończąc występ w klubie big band muzycy MENCIA SOUL FACTORY z Bredy stwierdzili, że ponieważ jest bardzo piękny dzień, na pożegnanie zagrają utwór It’s a Beautiful Day. Patrząc na ich zawsze uśmiechnięte twarze, pomyślałam, że dla nich każdy dzień jest dobry, a spędzony w ich towarzystwie również. Potwierdziła to pilotka grupy Marta Lewandowska, która przeżyła z nimi pięć pięknych festiwalowych dni.
Krótka rozmowa, a właściwie już samo powitanie z panią Anną Filipską wystarczą, by wiedzieć, że spotkało się niezwykłą, pełną energii, radości życia i życzliwości osobę. Ale kiedy zaczyna mówić o orkiestrze mandolinowej CAMPANELLA /Cekcyn/, którą prowadzą z mężem Adamem i córką Magdaleną – nie ma wątpliwości, że kocha zespół, kocha muzykę i to jest jej żywioł. Pani Anna skrzętnie dokumentuje osiągnięcia CAMPANELLI, w trzydziestu segregatorach i w książce zawarta jest historia dokonań zespołu /wkrótce ukaże się kolejna/. Bydgoskie Impresje Muzyczne będą miały też swój cały segregator, bo szefowa orkiestry jest pod wielkim wrażeniem festiwalu, na który powrócili po dwudziestu latach. Podkreśla wyjątkowy profesjonalizm organizacyjny, szeroką formułę, poziom artystyczny i niepowtarzalną atmosferę imprezy, które sprawiają, że tu chce się być i wracać / oni na pewno chcą tu znowu wystąpić/. A zespół ma ogromne doświadczenie i możliwości porównań. Za dwa lata w Filharmonii Pomorskiej będą świętowali 50- lecie istnienia. Koncert poprowadzi dyrygent Adam Sztaba, z którym współpracują od lat. Występy i wspólne projekty realizowane ze znanymi i twórcami, to jedna z dróg rozwoju artystycznego, poszukiwanie wzorów, wzbudzanie aspiracji u młodzieży. Grali z Marylą Rodowicz, nagrali trzy płyty i stale współpracują z Tytusem Wojnowiczem. Nic dziwnego, że ich orkiestra, to prawdziwa kuźnia talentów. Począwszy od córki, dr Magdaleny Filipskie, która jest pracownikiem naukowym Akademii Muzycznej w Bydgoszczy i asystentką prof. Janusza Staneckiego w prowadzeniu chóru akademickiego, po wielu byłych instrumentalistów zespołu, którzy z pasji muzykowania uczynili zawód. Kilkunastu członków orkiestry mandolinowej CAMPANELLA pracuje na uczelniach i w szkołach muzycznych. Państwo Filipscy dochowali się też swoich asystentów spośród uczestników. Nie dziwi mnie to wcale. Młodzi otrzymali od swoich mistrzów doskonałe muzyczne przygotowanie, ale ważniejszą jeszcze rzeczą jest to, że zaszczepili oni w nich pasję, ambicję, pozwolili odkryć i rozwinąć talenty, uwierzyć, że mogą wiele osiągnąć. Poprzez trud / tak, muzycy orkiestry ciężko pracują, by osiągnąć umiejętności i sukces /, dzięki ukazanym wzorom/ przykład nauczycieli i mentorów/ poznali wartość tego co wspólnie tworzą. A tworzą wspaniałą Orkiestrę, ale także rodzinę. Pani Ania trochę im matkuje, bo spędzają wspólnie wiele czasu. W Orkiestrze uczą się nie tylko grania. Orkiestra - to szkoła życia- od dyscypliny, koleżeństwa, odpowiedzialności za innych, opieki nad młodszymi, po dobre maniery. Słowem -uczą, wychowują, ale i bawią. Ta równowaga jest zachowana w zespole. Kiedy trzeba państwo Filipscy są wymagający, ale doceniają i wysiłek, i osiągnięcia swoich podopiecznych. Po występie konkursowym było wielkie chwalenie, ale i wspaniały relaks, zaliczenie lodów / nie jeden raz/ i.... dodatkowa dyskoteka. Zapewne ta harmonia sprawia, że od tylu lat trzymają się razem, mają wiele sukcesów, setki występów, kilka płyt CD, ciągle jest im ze sobą dobrze, podtrzymują wieloletnie więzi, kochają muzykę i bawią się tym co robią. Może dlatego też idea i atmosfera BIM jest im bliska i czują się u nas tak dobrze. To po prostu są ich klimaty. A my cieszyliśmy się, że w tym roku nasze miasto i region miały tak wspaniałą reprezentację w konkursie. Trzymamy za słowo. Do zobaczenia na kolejnych Impresjach. Zwłaszcza, że muzycy Orkiestry stwierdzili, że wszystko na BIM jest super i mega.
* Nie mogło zabraknąć chociaż krótkiej prezentacji niezwykłej osoby – pana Zdzisława Włodarskiego- dyrygenta i kierownika Kozienickiej Młodzieżowej Orkiestry Dętej FURIOSO, który po raz ósmy jest gościem Międzynarodowych Spotkań Muzykującej Młodzieży, jest jedną z legend festiwalu, który ze swoimi orkiestrami od kilkudziesięciu lat bardzo ubogacał poziom i atmosferę wydarzenia, otrzymał wiele nagród, tu niezatarty ślad. Podczas wieczoru narodowego powiedział, że jest każdorazowo zachwycony świetną atmosferą, którą stwarzają organizatorzy, swoją życzliwością i profesjonalizmem, ale którą dalej niosą młodzi uczestnicy imprezy. BIM , który obserwuje od lat, jest zawsze taki sam i zawsze inny- i to jest jego siła i urok. Niech to trwa- powiedział mistrz, a dyrektor Bereda dodała, że to mistrzowie tworzą tę piękną tradycję,więc pana Włodarskiego nie może u nas nie być za rok. A ta wielkość wynika z profesjonalizmu, ale i z pasji, miłości do młodzieży, skromności i poczucia humoru. To wszystko „ma” pan Włodarski. Klasę młodzieży pokazał także w polonezie, ten dostojny krok, postawa – nienaganne, taki dyskretny urok . Gdy takie osobowości prowadzą młodych, na pewno pójdą dobrą drogą i artystyczną, i życiową.
Tekst:
Krystyna Bujak
Zdjęcia:
Sandra Wróblewska, Zosia Bielawska, Monika Rynka, Kasia Topolska, Mateusz Czarny, Maja Wiącek, Basia Owsiany, Ada Dirska, Weronika Warylewska, Wera Zielińska, Mateusz Drozdowski - MŁODZIEŻOWE STUDIO FOTOGRAFII PAŁACU MŁODZIEŻY
pod kierunkiem Jarka Pabijana
aktualizacja 03.07.2019 © Pałac Młodzieży